Hej!
Wiem, mam lekko opóźniony zapłon i często dowiaduję się późno o różnych rzeczach, ale lepiej późno, niż wcale... :)
Pamiętacie post o "Żelaznym rycerzu"? Tu macie link: KLIK
W ubiegłym tygodniu dowiedziałam się, że nakręcili drugą część, od razu postanowiłam ją obejrzeć.
Ale oczywiście od razu nie obejrzałam, bo jestem tak zawalona nauką, że nie mam czasu na oglądanie filmów - niestety. :(
Jednak dziś udało mi się znaleźć chwilkę.
"Ironclad: Battle for Blood" (2014 r.)
Szczerze mówiąc bałam się troszkę tego filmu, bo czytałam dużo negatywnych opinii o nim. Niestety muszę się z nimi zgodzić.
To, co mnie najbardziej uderzyło, to brak Thomasa. W dwójce zastąpił go Guy. Byłam przekonana, że będzie to (jak sama nazwa mówi) kontynuacja pierwszej części. A tu inny człowiek, inny zamek (ale to już da się przeżyć), inne wszystko. W całym filmie zapanował chaos, którego do teraz nie jestem w stanie ogarnąć.
Cały film opiera się na tym, że jest zamek i są Szkoci. Szkoci próbują przejąć zamek, lecz ten się broni. I tak cały czas dochodzi do bitwy, giną kolejni ludzie, a Szkoci cały czas próbują oblężyć zamek i próbują i próbują... Trochę monotonne, nie? Na szczęście jest kilka ciekawych wątków, które wyprowadzają z tej monotonności. I to, czego nie mogę pominąć - krew. Cały czas ludzie się zarzynają, leci krew, ludzie się zarzynają, leci krew, i tak w kółko, w kółko...
Ogólnie stwierdzam, że film jak film, mogę go polecić, bo być może warto go obejrzeć, ale jednak trochę się zawiodłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dla każdego blogera, zwłaszcza tego początkującego liczy się każdy komentarz, czy to pozytywny, czy negatywny oraz każda obserwacja; jednak proszę Was tylko i wyłącznie o SZCZERE komentarze. Informuję również, iż każdy komentarz o charakterze spamu będzie usuwany!